Prawdziwi ABDL & Wyznania Prowadzącej – Maya – Wpis 21 –– Maya, czyli ,,Albo po mojemu albo w ogóle…”

Grafika 1

Dostałam ostatnio ciekawego maila, w którym autor miał ciekawą teorię, odnoszącą się personalnie do mnie jak i serii Prawdziwych ABDL – Pół żartem, pół serio. Przytaczając dokładnie jego myśl :
,,Nie żebym miał coś przeciwko temu co robisz ale czy to nie jest trochę świętoszkowate? Opisujesz błędy innych ludzi jednak ani słowem nie wspominasz o swoich.  Wszyscy są sztuczni i fałszywi tylko jedna Maya jest jedyną ostoją ABDL w Polsce i albo jest się ABDL na Twoich warunkach albo w ogóle…” ,, Kim ty w ogóle jesteś, i niby dlaczego masz się za jakieś guru w tej społeczności?”

Normalnie teksty tego typu zwykłam traktować jako spam, jako że przeważnie nie wnoszą niczego a są bardziej czepianiem się i niekiedy nawet hejtem ukierunkowanym tak by zabolał personalnie. W tym jednak przypadku myślę, że autor choć może nie miał tego na myśli, tak ma pewną rację.
Zacznijmy od tego, że nie jestem kryształowa, i nigdy nie widziałam się jako kryształowy wzór do naśladowania. Robię swoje, tak jak umiem najlepiej, jednak jak każdy, popełniam błędy, niektóre szybko nikną i są niezauważalne a inne ciągną się za mną latami i wciąż o sobie przypominają, lub mówiąc bardziej w slangu Maluszków, ja też bywam niegrzecznym Maluszkiem. W postach nie opisywałam ich dotychczas, jednak myślę że czas najwyższy to zmienić.

Jednym z moich podstawowych błędów był brak zrozumienia tego jak działa Internet, co wypowiedziane jest wręcz pożywką dla każdego, kto ma większą wiedzę i ma chęć pobawić się tak by coś zniszczyć. Pycha i moja przesadna pewność siebie sprowadziła upadek forum, które prowadziłam wraz z Rickiem na początku istnienia tego projektu. Nie wiedząc jak działają zabezpieczenia jakie posiadaliśmy, oraz w jak prosty sposób można je złamać, praktycznie zachęcałam (poprzez swoją postawę i publikowane treści) osobę odpowiedzialną za włamanie na forum, i przyznaję się, to była częściowo moja wina.
Patrząc z perspektywy czasu, forum mogłoby dalej istnieć i zapewne dziś byłoby pełne setek jeśli nie tysięcy postów. Naiwnie wierzyłam w skuteczność darmowych i płatnych zabezpieczeń, jakoby miały być wiecznym i nieprzebytym murem, jakoby miały być niezawodnym narzędziem gwarantującym całkowite bezpieczeństwo w sieci – a już sama wiara w taki system była niewiarygodną głupotą z mojej strony.

Innym błędem jaki popełniłam to oddzielenie się na siłę od wielu ABDL, którzy zwyczajnie się ze mną nie zgadzali w różnych kwestiach, czy to nazewnictwa czy to sposobu myślenia, czy poglądowo.  W całym tym wirze pracy i pomysłów swego czasu zapomniałam, myślę o jednej z najważniejszych rzeczy, tworzę również dla innych, nie tylko dla siebie. Maratony były idealnym tego przykładem.
Wraz z Rickiem niekiedy przez cały tydzień po nocach tworzyliśmy grafiki i posty byleby wyrobić się w terminem. Projekt pierwotnie miał być tworzony z pasją, a w czasie Maratonów bardziej przypominał dla nas pracę na akord, z ciągłym biczem pod nazwą ,,DeadLine”. W tamtym okresie, Roko Tablica zyskiwała ogrom wyświetleń i budowała swoją popularność, jednak kosztem nas samych. Z perspektywy czasu myślę że błędem było myślenie ,,Więcej, więcej więcej” i przeglądając niektóre grafiki czy posty z Maratonów myślę że w wielu z nich brakuje głębi, są jednak są puste, powielają tą samą treść, to samo przesłanie. Błędem było wymaganie od Ricka i siebie całkowitego oddania się pracy nad Projektem, błędem było praktyczne ,,zlecanie” kolejnych postów i ustawianie kolejnych Maratonów, błędem było przeświadczenie, że to jest dobre i pomocne.

Kolejnym grzechem, jaki mam na sumieniu jest nadgorliwość, sztywne trzymanie się własnych zasad i o ile nie mogę zrezygnować z wielu z nich tak ,,Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu” jak mówi stare Polskie porzekadło (w tym przypadku myślę że dość słusznie odnoszące się do mnie, jako tej nieco zbyt głośnej). Był okres w którym udzielałam się na kafeterii, na innych forach i dość mocno wchodziłam w dyskusję z każdym, kto przejawiał choć minimalną różnicę w poglądach na tematy około ABDL ode mnie. Efekt był prosty i przewidywalny, albo zgodzisz się z jedyną słuszną wersją Mayi, albo zostaniesz zalany argumentami i dyskusja, która wydawała się być z początku ciekawą, po 4 poście zacznie bardziej przypominać przepychanki dzieci w piaskownicy o to, które weźmie magiczną łopatkę a które będzie musiało kopać rękami. Wiem że wielu ABDL w ten sposób do siebie zniechęciłam, wielu zwyczajnie zaczęło widzieć mnie jako tą głośną laskę w Internecie i tak to był mój błąd.  Wielokrotnie czytałam ,,Wrzuć na luz, bo trochę przesadzasz”, wielokrotnie odpowiadałam gdy moja odpowiedź nie była zbytnio nikomu potrzebna, czułam że powinnam odpowiedzieć, jednak robiąc to, odpowiadałam nie tylko merytorycznie ale i pod wpływem emocji co widziane z boku dziś może w wielu budzić zażenowanie i zresztą słusznie.

Kiedyś myślałam że nie powinnam przepraszać za metody jakie podejmuje, wierzyłam że kluczem do tego by naprawić Polską Społeczność ABDL, jest właśnie ilość i jakość, tworzenie dla samego tworzenia, sztuka dla sztuki. Wierzyłam że muszę dorównać popularnością jak i poziomem forom, na których są setki postów, wątków i opowiadań, słowem treści. Wciągnęłam w to myślenie 2 moich przyjaciół, i choć intencja była dobra tak wykonanie patrząc z perspektywy czasu było nieodpowiednie.
Błędem było myślenie jakie miałam, błędne założenie, że sama mogę i jestem w stanie zmieniać świat. Ktoś powie, jak 25 letnia kobieta (a tyle miałam latek zaczynając ten Projekt) może myśleć tak infantylnie, tak dziecinnie i tak nierealnie, i ma rację.

Długo się zastanawiałam czy publikować ten post, czy pisać go i jakie będzie miał on konsekwencje, ale myślę że czas na zmiany we mnie, w tym jak postrzegam i jak widzę ten to co mamy tu ku wspólnej zabawie. Jak pisałam na początku, autor maila może nie miał tego na myśli, jednak ma on pewną rację, w tym że opisując błędy innych powinnam była zacząć od swoich własnych.

O ile to cokolwiek warte: 
Przepraszam, wszystkich tych, którzy poczuli się urażeni czy zwyczajnie odtrąceni, przepraszam za każdy błąd jaki popełniłam i za konsekwencje jakie te błędy za sobą niosły. Przepraszam za to że byłam zwyczajnie niegrzeczna, postaram się poprawić. 
Nie oczekuję, że błędy przeszłości zostaną mi zapomniane, nie oczekuje że po tym poście, nagle wszystko się zmieni, chciałabym otworzyć z czasem te furtki, które błędami zamknęłam, po prostu naprawić to co zepsułam.  


Oryginał Grafiki 

Prawdziwi ABDL : Słodko sztuczni, czyli niby słodko, ale tylko dla nich samych.

Grafika 3

Co to znaczy być słodkim? Czym jest słodycz, o której ciągle słychać, o której można przeczytać w opowiadaniach czy postach? Czym słodycz nie jest i dlaczego to podchwytliwe pytanie?

Bycie słodkim wedle słownika PWN oznacza bycie osobą łagodną, posiadaniem łagodnej natury i charakteru; też będący objawem czyjejś łagodności, czułości lub czyjegoś przesadnego ugrzecznienia.
Wedle mojej własnej opinii słodycz ta wynika z bezbronności, braku świadomości tego co i jak działa. To teoretycznie stan, do którego każdy Maluszek chciałby dążyć, marzenie i ten ideał opisywany często w opowiadaniach. ,, Ona jest taka słodka i urocza”. Tak się zwykło mówić o dzieciach, zwłaszcza gdy są niemowlętami, jednak co to właściwie znaczy?
Pomyślmy, być jak niemowlę, być jak dziecko i przejawiać podobne, jeśli nie identyczne zachowania i światopogląd. Dzieci zwykle są bardziej potencjałem niżeli czymś stałym, mogą być kimkolwiek chcą jednak nie są nikim w efekcie. Nie mają swojej już wyrobionej opinii i są nieświadome zagrożeń jakie niesie ze sobą cokolwiek co robią. Wszystko jest dla nich możliwe, wszystko jest zabawą, nic nie ma stałych konsekwencji i cokolwiek się dzieje, jest zwyczajnie zabawą.
Tu oczywiście należy zaznaczyć, że bycie słodkim wedle definicji jest dość schematyczne, bardzo stereotypowe i słodką, może być każda osoba wybiórczo, robiąc konkretną rzecz, przykładowo ktoś może słodko spać, rysować, mówić, śpiewać czy czytać jednak odnosi się to bardziej do sposobu w jaki to robi, unikalnego i w pewien sposób jedynego w swoim rodzaju, niewinnego a nie do samej osoby.

Dlaczego o tym piszę, po co w ogóle piszę o tym post?
Ostatnio napisał do mnie pewien Maluszek, mówiący, iż chciałby porozmawiać, dowiedzieć się czegoś. Rozmowa z nim początkowo była neutralna i nawet przyjemna. Cieszyłam się, że zdecydował się porozmawiać i dowiedzieć się czegoś ode mnie, to zawsze jest miłe, gdy piszecie, a i ja czuję się dzięki temu Wam potrzebna. Pierwotnie ustaliliśmy, którą formę praktykuje, czy to AB czy DL.
Zarzekał się, iż jest Maluszkiem i nie widzi w tym niczego erotycznego, jednak, gdy rozmawialiśmy dalej ta pewność zniknęła. Bardzo usilnie twierdził, iż chce być słodkim, iż chce być najsłodszą osobą na świecie, jak to tylko możliwe, jednak mylił pojęcie bycia słodkim z pojęciem bycia zdominowanym.
Opisał mi swoją fantazję, to o czym marzy i nie będę jej tu przytaczała z kilku powodów jednak najważniejszym jest fakt, iż byłaby zbyt wulgarna na styl tego bloga. Myląc pojęcia utwierdzał się jedynie w przekonaniu, iż jest słodki, gdy jego podejście można określić jako desperację oraz czystą fantazję rodem z wulgarnego przedstawienia tematyki BDSM. Kilkukrotnie opisywałam mu różnice w podejściu jakie przedstawiał a podejściem jakie zarzekał się, że praktykuje, jednocześnie tłumacząc, iż to nic złego, nawet jeśli nie jest AB, tak nie musi się tego wstydzić.
I tak z AB, przeszliśmy na DL, by przejść na Sissy, Uległego w relacji Dominującej nad nim wymarzonej kobiety by zatrzymać się na chwilę na DS (Diaper Slave – Pieluchowy Niewolnik) by finalnie dojść do etapu, w którym nie mogliśmy dłużej ze sobą rozmawiać. Problem nie polegał tu na nazewnictwie i przynależności a na zrozumieniu terminu jakim określał czynności, które pasują do zupełnie innego terminu. Opisywał mi jak to marzy i chce być AB z jednoczesnym byciem najsłodszym na świecie, jednak dla niego ta słodycz znaczyła zwyczajnie drastyczne i niewolnicze oddanie się w ręce kobiety, która w jego mniemaniu by go kochała, bawiąc się nim jak zabawką erotyczną by odrzucić jego osobę w kąt i zapomnieć o nim.
Próbowałam przedstawić mu różnice pomiędzy tym co pisze i faktycznym znaczeniem Miłości, związku i współczucia, jednak odpowiadał jedynie kontynuując swoją wersję i wierząc w nią fanatycznie.

Chwila, Maya, jakie masz prawo by mówić komuś jak ma co rozumieć? Kim ty niby jesteś by wyznaczać jedyne słuszne rozumienie znaczenia słów i zachowań? – Zapytacie oburzeni i macie rację nie mam prawa nikomu mówić co jak powinien rozumieć ani co jak powinien robić. Nie mam prawa nikomu narzucać swojego podejścia i swojej ,,jedynej słusznej wizji tego czym co jest i co czym być powinno”. Problem jednak w tym, iż terminy którymi operowaliśmy jak i rozmowa ta dotyczyła już wymienionych i wyjaśnionych w literaturze słów.

To trochę tak jakbym mówiła Wam, że jabłka nie mają smaku jabłka a banana, że to po suficie chodzimy a na czerwonym świetle powinniśmy przejeżdżać jadąc w aucie. Niby każdy to wie, niby wszyscy rozumiemy znaczenie tych symboli i tego co oznaczają, jednak jak się okazuje są wśród nas i tacy, którzy rozumieją je inaczej.

Ponownie, Maya, ale co Ci do tego jak ktoś czuje, może jest słodki i ty tego nie zauważyłaś. Poza tym sama mówiłaś, że słodkim można być robiąc coś, więc nawet jeśli myli pojęcia to czy nie jest słodki poprzez to, że robi to? – Zapytacie sceptycznie.
No nie do końca, jako że z byciem słodkim jest jak z byciem charyzmatycznym, to nie my powinniśmy mówić, iż jesteśmy słodcy, charyzmatyczni czy piękni, czy uzdolnieni, to inni powinni mówić tak o nas, jeśli według nich tacy jesteśmy bądź to co robimy jest dla nich równoznaczne z definicją danego określenia.  Na tej samej zasadzie mogłabym Wam powiedzieć, że pięknie śpiewam i powinnam wziąć udział i wygrać w talent show, jednak to nie w mojej ocenie mój głos powinien brzmieć ładnie a w ocenie innych, tak by to ocena innych opisywała rzeczywistość.

Inaczej mówiąc, z nieco jeszcze innej perspektywy, mówiąc coś mówimy to w danym języku, w danym kodzie kulturowym, na który zgadzamy się należąc do danej cywilizacji, społeczeństwa. Dzięki temu komunikacja między nami jest w ogóle możliwa, jako że lewo znaczy lewo a prawo znaczy prawo. Zamieniając znaczenie jakiegoś słowa z innym, komunikacja jest niemożliwa, jako że znaczenia słów będą nie adekwatne do naszego ich zrozumienia, naszych czynów.

Czy będzie tu jakiś morał? Jeśli więc czegoś nie wiecie, poszukajcie tego, definicji znaczenia danego słowa, nie przyjmujcie za pewnik własnej definicji, opartej na waszych prywatnych nie popartych niczym domysłach, jako że mogą mieć one zupełnie odwrotne i krzywdzące dla Was samych znaczenie, niż to które opisuje rzeczywistość.

Oryginał Grafiki